Kilka dni temu sprawdziłam stan łóżeczka i krzesełka do karmienia, krzesło jest w niezłym stanie i nie potrzebuje malowania, no chyba że zamarzy mi się jakiś kolor. Niestety łóżeczko jest w gorszym stanie, na szczęście nie jest tragicznie i nie muszę kupować nowego (oby!) Wystarczy zeszlifować starą farbą i pomalować. No ale nie tak to miało wyglądać, miałam przynieść go do domu, poskładać i ustawić w pokoju. Zawsze pod górkę ;) Druga rzecz która mnie zaskoczyła to wielkość 140x70, dobrze że nie zamówiłam jeszcze materaca, byłaby niezła niespodzianka ;)
Do malowania łóżeczka szukałam farby bezpiecznej dla dzieci i chyba kupię
Śnieżkę Supermal,
nie zaszaleję z kolorem i wybiorę biel.
Dzisiaj będzie jednak o kocykach ;)
Odkąd jestem w ciąży mogłabym kupować, kupować i jeszcze raz kupować. Gdyby tylko mój portfel był grubszy... Niestety nie jest i muszę wybierać który najbardziej podoba mi się, a jest to bardzo trudny wybór, przecież wszystkie są cudowne :)
Na początku ciąży od razu kupiłam kocyk minky z liskami :) o nim będzie w innym poście, bo niestety jest zakopany gdzieś na samym dole, wśród pierwszych rzeczy kupionych dla córeczki. Od tamtej pory sporo ich przybyło więc trochę potrzebuję czasu aby dokopać się do niego ;) Zaprezentuję go wraz z całym pokoikiem.
W ostatnim czasie zdecydowałam się na kolejny, wygrał kolor miodowy :)
W listopadzie przywitałam się z moim ulubionym szydełkiem i udało mi się zrobić śpiworek z kapturkiem :)
Nie jest jeszcze skończony, brakuje drewnianych guzików - ale są już w drodze. Śpiworek jest duży więc nawet jeśli nie wykorzystam go na początku to na jesień będzie idealny.
Planuję kupić jeszcze jeden kocyk, faworyta nie ma, może zrobię wyliczankę? ;)